Relacja z wyjazdu do Chorwacji i Serbii

Godzina 22, 8 lipca, anno domini 2023- żegnani przez szacowną delegacje koleżanek i kolegów z Zespołu Pieśni i Tańca AGH „Krakus”, wyruszyliśmy na naszą bałkańską przygodę.

Przez te pełne wrażeń 2 tygodnie lipca mieliśmy ogromną przyjemność wziąć udział i zaprezentować suity Krakowską i Sądecką na festiwalach w Serbii i Chorwacji, a w tak zwanym międzyczasie odwiedziliśmy również aż 3 europejskie stolice (Zagrzeb, Belgrad i Budapeszt).

Pierwsze festiwalowe „koty za płoty” miały miejsce w Chorwackiej miejscowości Varaždin na festiwalu COFA (Contemporary Folklore Adventure, međunarodni folklorni festival).
Warto wspomnieć, że Varaždin jest byłą stolicą Chorwacji, a także miastem z urokliwą barokową architekturą, kipiącą wręcz historią. Piękno wyżej wspominanej zabudowy podziwialiśmy podczas spacerów z miejsca przebiórek na miejsce występów, a także w czasie wolnym, na własną rękę, z uwagi na bliskość naszego obiektu zakwaterowania do przestrzeni zabytkowych.

Po pierwszym, nocnym etapie podróży, który minął nam lekko i przyjemnie, poznaliśmy okolice naszego miejsca noclegów i rozpoczęliśmy przygotowania na przemarsz (już od 1 dnia nie próżnowaliśmy!).

Na Varażdińskich i okołovarażdińskich scenach mieliśmy przyjemność występować z zespołami z Chorwacji, Gruzji, USA, Meksyku oraz Rumunii. Pomiędzy prezentacjami scenicznymi, miejscowe zespoły uczyły nas tradycyjnych tańców oraz piosenki „Meknite se vse gore”.

Niemal każdego wieczoru kolacje odbywały się w miejscach przypominających polskie, wiejskie remizy. Wprawiało to krakusów w nostalgiczne humory i nastrajało do tematycznych śpiewów. Tym sposobem, pewnego wieczoru, w podzięce za wyjątkowo smaczne potrawy, odśpiewując paniom z kuchni tradycyjne „Życzymy, życzymy”, zaszczepiliśmy pragnienie śpiewu u reszty zgromadzonych, w tym stopniu, że właściciele obiektu postanowili udostępnić pozostałą jego część na wspólne śpiewy i tańce. Nie zabrakło wujka Heńka i stryjenki Helenki!

Warto przywołać także fakt, że niemal przez cały czas naszego pobytu w Chorwacji mieliśmy możliwość testowania lokalnych przysmaków serwowanych przez grupy pań kultywujących tradycyjne przepisy. Większość z potraw- z uwagi na wygląd przypominający ciastka na bazie tłustego sera, mylnie nastrajała nas na desery, a w rzeczywistej konfrontacji raczyła nieco bardziej wytrawnymi nutami.
Na jednej z owych degustacji spotkała nas niespodzianka, gdyż miejscowa pani pilotka zaczęła zwracać się do nas w języku polskim i tak też kontynuowała do końca koncertu, który prowadzony był wyjątkowo w 3 językach (chorwackim, angielskim i polskim).
Oprócz degustacji serów, po koncertach, by nie zasmucić naszych gospodarzy, staraliśmy się nie omijać także stoisk, z których tradycja biła nieco płynniej. Tym sposobem, większość z nas zaopatrzyła się w pamiątki dla najbliższych, a słowo rakija wykrzykiwane dumnie przez panów ze straganów, na zawsze pozostanie już w naszych sercach i na naszych wątrobach.

Także w Chorwacji, zaczęła się miłość naszych podróżnych krakusów do eksplorowania bałkańskich przestrzeni basenowych. Tak też powstała wyjazdowa tradycja, (mniej lub bardziej) porannych wypraw na basen, które cieszyły się zadziwiającą popularnością i frekwencją.

Żegnając Varażdin, udaliśmy się do stolicy- Zagrzebia, gdzie spędziliśmy miłe przedpopołudnie, spacerując malowniczymi uliczkami i testując potrawy serwowane przez miejscowe restauracje (Kalmary 3/7, bo przesolone).
W miejscowości Sremski Karlovci (już w Serbii), gdzie w drodze na festiwal zapewniony mieliśmy nocleg, spędziliśmy bardzo miły zespołowy wieczór integracyjno- tematyczny, pod patronatem paprykarza szczecińskiego, a także doświadczyliśmy namiastki temperatur, jakie czekały nas na miejscu.
Wieczorem (pora jak się okazało- nieprzypadkowa), kolejny festiwal rozpoczęliśmy przemarszem okazałymi ulicami miasta. Na południu Serbii mieliśmy przyjemność gościć na Międzynarodowym Studenckim Festiwalu Folklorystycznym w Niszu- Folklor Fest Nis wraz z zespołami m.in. z Grecji, Turcji, Serbii, Kolumbii i Niemiec.

Powracając do kącika meteorologicznego, jak się okazało, już pierwsza noc zmotywowała naszych krakusów do wspięcia się na wyżyny kreatywno-intelektualne i zasięgnięcia nieco bardziej niekonwencjonalnych rozwiązań w kwestiach noclegowych. Serbskie temperatury przerosły nasze najśmielsze oczekiwania, jednak i na te malusieńką przeszkodę znaleźliśmy rozwiązanie! W jeden wieczór zorganizowaliśmy sprawnie administrowany, wspólny punkt odpoczynku i ochłody, nieoceniony na polu regeneracji dla większości z nas.

Festiwal w Serbii obfitował w występy na niezwykle malowniczo położonych scenach, o stałej budowie, przypominającej nieco greckie amfiteatry, co w połączeniu z nocnymi porami występów, nadawało koncertom w tych miejscach wspaniałej nastrojowości.
Oprócz występów w centrum Niszu, koncertowaliśmy także w pobliskich miejscowościach, takich jak Bela Palanka.

Ciekawym i z pewnością zaskakującym wydarzeniem na naszym planie okazała się transmitowana telewizyjnie konferencja, na którą w delegacji udało się 2/3 z naszego szacownego kierownictwa, zaraz po niezwykle intensywnych, merytorycznych przygotowaniach na podstawie prezentacji (o poranku, za filarem w zespołowej chłodni). Po opracowaniu tekstu dot. rodzimej kultury, którego erudycja płynęła wprost proporcjonalnie do i z intelektu jego twórców (sztucznej, a jednak inteligencji); kierownicy wygłosili go i zostali nagrodzeni owacjami.

Organizatorzy festiwalu miło zaskoczyli nas, organizując występującym dwa wieczorki integracyjne na dziedzińcu miejscowego uniwersytetu, gdzie wspólnie z tancerzami innych zespołów uczyliśmy się wzajemnie kroków tańców folkowych (ale i nie tylko!), popularnych w naszych regionach.

Pobytu w Serbii nie ominęła także ulubiona atrakcja z poprzedniego festiwalu, a mianowicie- wyjścia na basen. Tym razem trasa była doprawdy urokliwa! Każdy zainteresowany miał codziennie okazje ochłodzić ciało w wodzie oraz rozgrzać nieco swoje szare komórki przy partyjce remika nad taflą basenową.

Festiwal w Niszu minął nam niezwykle szybko, ledwo zorientowaliśmy się kiedy nadszedł już czas rozstania. Tak bardzo przywiązaliśmy się do naszego akademika w Serbii, że zdecydowaliśmy się go żegnać aż dwa razy.

W drodze powrotnej zwiedziliśmy Belgrad, a następnie odbyliśmy nocleg w serbskiej Suboticy, aby następnego dnia odwiedzić trzecią i ostatnią już stolice- Budapeszt i udać się do Krakowa.

Wracając do domu, podczas postoju na węgierskiej stacji paliw, do naszej wesołej gromady dołączyła dwójka autostopowiczów mających za swój najbliższy cel właśnie Kraków. Wielkie było ich zdziwienie kiedy po zapoznaniu się z przebiegiem naszych minionych 2 tygodni, nikt z nas nie oparł głowy o szybę, udając się do krainy Morfeusza, a wręcz przeciwnie- wszyscy wspólnie śpiewali przy muzyce-„na żywo”- płynącej ze skrzypiec i akordeonu. Okazało się, że nasi nowi znajomi również zajmują się szerokopojętą kulturą. Przesłuchaliśmy wspólnie nowopowstałej piosenki jednego z autostopowiczów oraz wymieniliśmy się social mediami.

Dwa tygodnie wyjazdu, dwa festiwale, trzy stolice, ale ilość wspomnień- niezliczona. Tak jesteśmy w stanie podsumować wyjazd, którego opisać w pełni nie byłby w stanie nawet ChatGPT. Z pewnością był to czas niesamowity ze względu na odwiedzane miejsca, folklor, krajobrazy, pogodę, doświadczenia kulinarne… jednakże czym byłoby to wszystko gdyby nie wspaniali ludzie, którzy trwając w przyjacielskim uścisku ubierają w ramy ten zbiór rozsypanych kawałków mozaiki, sprawiając, że w pamięci każdego z nas będzie ona lśniła na długie lata.

Kierownik wyjazdu: Maciek Maksoń
P.O kierownika baletu: Witold Urjasz
P.O kierownika chóru: Michał Syty

Autor: Dominika Pikuzińska

Galeria foto: Chorwacja&Serbia 2023
Relacja wideo: Chorwacja&Serbia 2023