TURCJA, Saray 16-25.08.2015

motyw_turcja
„10’th International SARAY Spring and Culture Festival”

Późną nocą z 15 na 16 sierpnia 2015 roku Zespół Pieśni i Tańca AGH Krakus po stawieniu czoła wielu przeciwnościom losu (odwołanie festiwalu w Gebze) wreszcie wyruszył na podbój kolejnego Festiwalu! Tym razem zostaliśmy zaproszeni do Sarayw Turcji, na Spring and Culture Festival. Mieliśmy do pokonania ponad 1600 kilometrów, ale dla nas nie jest to problemem, gdyż podróż umilaliśmy sobie graniem i śpiewaniem (w czym najbardziej gorliwym okazał się jeden z naszych kierowców). Trudy podróży przerwaliśmy nocowaniem w Leskovac w Serbii, gdzie kontynuowaliśmy przygotowania do festiwalu. Wszystkie problematyczne granice udało nam się przebyć bez najmniejszych kłopotów (mimo, że celnicy chętnie zatrzymaliby nasze jasnowłose koleżanki). Kiedy wreszcie przekroczyliśmy granicę turecką zostaliśmy przywitani charakterystycznym widokiem meczetu.

Już w Saray prosto z podróży udaliśmy się na kolację, która do końca wyjazdu podzieliła Zespół na zwolenników i przeciwników tamtejszej kuchni. Wieczorem postanowiliśmy wykorzystać niewielki plac przed hotelem, w którym mieszkaliśmy wraz z grupą słowacką, by zorganizować tańce i śpiewy wraz z naszą kapelą. Niektórzy muzycy ze Słowacji chętnie dołączyli się do zabawy i w mig nauczyli się naszych krakusowych „szlagierów”. Szczególnie mocno polubiliśmy się z kontrabasistą, Samo, który został już oficjalnie przyjęty do Zespołu, a nawet dorobił się na swoją cześć specjalnej piosenki.

IMG_1941

Następnego dnia wraz z grupami z Turcji, Cypru, Rosji, Słowacji, Argentyny, Grecji i Korei zostaliśmy oficjalnie przywitani przez organizatorów Festiwalu oraz przez Majora Saray. Podziwialiśmy również występy Turcji, Cypru, Słowacji oraz Rosji, z czego największy aplauz od Krakusa zebrała grupa naszych południowych sąsiadów, a zwłaszcza wspominany kontrabasista. W związku z mało napiętym grafikiem postanowiliśmy po obiedzie zorganizować wycieczkę nad morze do miejscowości Kiyikoy, gdzie oczywiście pojechała z nami grupa słowacka oraz kilkoro wolontariuszy z festiwalu. Mimo niedogodności, zimnej wody i niewielkiej ilości czasu, niektórym Krakusom udało się nawet wykąpać w Morzu Czarnym i złapać trochę tureckiego słońca.

W środę, 19 sierpnia, mieliśmy okazję przyjrzeć się z bliska największemu miastu w Turcji – Stambułowi. Mogliśmy potargować się przy wielu straganach na Grand Bazar, odwiedzić dwa najpiękniejsze meczety – Hagię Sophię oraz Błękitny Meczet, jak również zaopatrzyć się w najlepsze tureckie przysmaki i przyprawy na nieco mniejszym bazarze. Ta wycieczka pozostawiła w nas jednak niezatarte wspomnienia – ogromnej masy ludzi (w której nie zgubiliśmy się dzięki naszym błękitnym koszulkom od organizatorów), hałasu oraz potężnych korków.

Kolejnego dnia nasza kapela nie próżnowała już od rana i pod przewodnictwem akordeonisty dzielnie ćwiczyła wszystkie kawałki, które mieliśmy zaprezentować na zbliżającej się paradzie. Tymczasem w kuchni sekcja kucharska zajęła się przygotowywaniem pierogów „ruskich” na wieczorek polski, który miał odbyć się już następnego dnia. Okazało się, że grupa szybko się rozrosła i dzielnym paniom zaczęli pomagać panowie (wyjątkowo nie pomagali w jedzeniu!). Po przygotowaniu posiłku i zapakowaniu go, aby przetrwał do następnego dnia, zaczęliśmy stroić się do pierwszego koncertu. Odbył się on w pobliskim miasteczku, gdzie zaprezentowaliśmy solówkę łowicką oraz suitę łowicką. Aplauz, który zebraliśmy utwierdził nas w przekonaniu, że spisaliśmy się całkiem nieźle, mimo że publika otaczała nas z trzech stron i niektórzy z nas nie do końca wiedzieli gdzie znajduje się… przód sceny. Po powrocie udaliśmy się na wieczorek argentyńsko–koreański, podczas którego mieliśmy okazję spróbować swoich sił w tangu.

Następnego dnia przygotowaliśmy się na paradę, jednak deszcz uniemożliwił nam pełną prezentację – praktycznie przebiegliśmy całą trasę przemarszu, a kapela otrzymała zakaz grania, aby chronić instrumenty przed deszczem. Na szczęście wieczorem pogoda znacznie się poprawiła i koncert na dużej scenie, na którym zaprezentowaliśmy suitę krakowską, odbył się i zgromadził ogromną liczbę osób. Tuż po koncercie zaczęliśmy przygotowania do wieczorku polsko–słowackiego. Sekcja kucharska, która miała za zadanie odgrzać pierogi, na miejsce imprezy dojechała wozem policyjnym (8 osób + dwóch policjantów + cztery tace pierogów)! Na początku zaprezentowała się Słowacja, a następnie Krakus pokazał Śmieszkę oraz solówkę Krakowską. Nasz bardzo utalentowany lingwistycznie kolega nie tylko tłumaczył zgromadzonym gościom oraz grupom zasady polskiego folkloru, ale również uczył chętnych krakowiaczka i hołubców.

Kolejnego dnia zafundowaliśmy sobie aż dwie wycieczki – do miejscowości Cerkezkoy, w której zrobiliśmy zakupy oraz do Küçükyoncali, gdzie umilaliśmy sobie czas grą oraz śpiewem. Wieczorem, przygotowywaliśmy się na koncert na wielkiej scenie w Saray (tym razem suita łowicka). Chłopcy podeszli do sprawy bardzo serio i postanowili wypastować buty swoje i swoich partnerek. Okazało się, że do tej czynności wprost niezbędne są: pasta do butów, szczotka, jeden kolega z baletu, jedna gitara oraz piosenka „Łaga czigi” (filmik można odnaleźć na instagramie Krakusa). Już na scenie okazało się, że zaprezentowanie „wianków” ze suity łowickiej jest dosyć problematyczne, gdyż po kilku pierwszych taktach wszystkie świeczki zostały zgaszone przez podmuchy wiatru. Dziewczęta jednak nadrabiały braki w rekwizytach uśmiechem. Późnym wieczorem wzięliśmy udział w specjalnej nocy przygotowanej tym razem przez Rosję oraz Grecję.

Turcja_1Niedziela – czyli ostatni dzień, który Krakus spędzał w Turcji – upłynęła nam pod znakiem pikniku, na który pojechaliśmy wraz ze wszystkimi grupami. Dopiero na miejscu okazało się, że mają tam odbywać się zawody w siatkówkę pomiędzy państwami, do czego nie byliśmy kompletnie przygotowani. Jednak nasi najlepsi zawodnicy braki w obuwiu i sportowym ubiorze nadrabiali talentem oraz umiejętnościami siatkarskimi. Po kilku rozegranych meczach szybko rozgromiliśmy grupę turecką, a następnie rosyjską. Nie była to tylko zasługa wspaniałych zawodników, ale również niesamowitego dopingu (przyśpiewki +tamburyn i akordeon). Jako niekwestionowani zwycięzcy postanowiliśmy kibicować Rosji, która walczyła z Turcją o drugie miejsce. Wieczorem znów udaliśmy się na koncert, tym razem był to finałowy i ostatni w czasie tego wyjazdu występ. Zaprezentowaliśmy więc suitę krakowską, w której Lajkonik robił największą furorę, wirując wśród tłumu po zejściu ze sceny. Na pożegnanie uczestniczyliśmy w wieczorku turecko-cypryjskim, w czasie którego mieliśmy okazję zobaczyć turecki obrządek weselny. Pod koniec imprezy złożyliśmy najserdeczniejsze podziękowania Aliemu, naszemu przyjacielowi, dzięki któremu znaleźliśmy się na tym Festiwalu, oraz Melis, naszej pilotce, która zadebiutowała jako wolontariuszka i poradziła sobie śpiewająco.

Z Saray wyjechaliśmy już o 5 rano, ponieważ mieliśmy przed sobą wiele kilometrów do pokonania. Udało nam się dzięki temu bardzo wcześnie dotrzeć do Serbii, gdzie zjedliśmy prawie „polski” posiłek (bez makaronu, ketchupu i majonezu). Zawiązaliśmy nawet zażyłe relacje z grupą tamtejszych mieszkańców, którzy wymieniali nam wady i zalety serbskich przysmaków, w które się zaopatrzyliśmy. Dzięki niezwykle sprawnemu przejazdowi dotarliśmy do „domu” przy Reymonta 15 jeszcze przed kolacją, jednak niektórzy członkowie naszego Zespołu oficjalnie zamknęli wyjazd dopiero wieczorem następnego dnia…

Na wyjeździe świętowaliśmy również debiut naszego nowego kolegi z chóru, Łukasza Krasonia, któremu serdecznie gratulujemy! Jednocześnie również „żegnaliśmy” byłego kierownika baletu, Poniata. Dzięki jego zaangażowaniu w ogóle mogliśmy uczestniczyć w tym wspaniałym Festiwalu. Nasz kierownik wyjazdu każdą problematyczną sytuację potrafił załatwić „od ręki”.

Oprócz niezapomnianych wspomnień i wielu przyjaciół przywieźliśmy z Turcji również kilka uprzedzeń spożywczych (głównie z przejedzenia) – do arbuzów, ketchupu i majonezu.

autor: Jolanta Pabian

Galeria foto: Turcja 2015

<<< powrót