XV Festiwal Podlaskie spotkania – Brańsk

Polska, Brańsk, XV Festiwal Podlaskie spotkania, 3-9 sierpnia 2021

Po długim czasie pandemii „Krakus” po raz pierwszy w 2020 roku został zaproszony na festiwal do Brańska na „Podlaskie spotkania”. I tak się złożyło, że w kolejnym roku możliwość wyjazdu pojawiła się po raz kolejny, a zespół z radością z niej skorzystał. 

Wszyscy członkowie zespołu bez szemrania opuścili swoje ciepłe, krakowskie łóżka i stawili się o 5 rano we wtorek, aby wraz z zaprzyjaźnioną firmą wyruszyć na północ Polski. Humory dopisywały, zwłaszcza, że w drodze trzeba było powtórzyć  mnóstwo piosenek, a to zawsze doskonała okazja do śpiewania. Zwłaszcza, że na wyjazd pojechało dużo  zupełnie nowych osób  oraz trzy wypożyczone z wychowanków – było więc się czego i od kogo uczyć. Po kilku godzinach jazdy dotarliśmy do Białej Podlaskiej, gdzie mieliśmy na następne dni zamieszkać w internacie. Szybka zmiana ubrania na koszulki zespołowe i wyjazd do Brańska na rynek, aby tam wraz ze wszystkimi obecnymi zespołami oficjalnie otworzyć festiwal dostojnym polonezem. Następnie każdy miał się krótko zaprezentować, więc „Krakus” przywitał wszystkich chórowym śpiewem „A dzień dobry”. 

Po krótkiej, ale intensywnej dyskotece, na której pragnienie gasiła znana już w kręgach oranżada Helenka zespół udał się na miejsce noclegu – w końcu czekało nas jeszcze tyle intensywnych dni! Na szczęście ranek mogliśmy spędzić bardzo sympatycznie na wspólnym śniadaniu, a następnie na basenie.

Niestety – nie wszyscy wychowankowie mogli od razu pojechać ze wszystkimi. Nie ma jednak rzeczy niemożliwych, a pociągi oraz autobusy z Krakowa do Białej Podlaskiej, gdzie „Krakus” miał lokum docierają w niecałe 8 godzin. I tak drugiego dnia festiwalu  na obiedzie zespół pojawił się już w pełnym składzie.

Mimo niesprzyjającej pogody przygotowania do pierwszych tańczonych koncertów rozpoczęły się pełną parą. Krótki pochód, zakończony baletowymi popisami i powrót do budynku. Z powodu deszczu przeniesiono występy do domu kultury i to właśnie tam Krakus mógł podziwiać inne zespoły z Gruzji, Słowacji i Polski, a potem zaprezentować suitę krakowską. Dla niektórych był to pierwszy raz na scenie od prawie dwóch lat, a dla innych pierwszy raz w życiu z „Krakusem”. Stres dał się we znaki niejednemu członkowi, ale po motywacyjnej przemowie kierownika wyjazdu i kapeli Maćka – wszyscy zyskali nową energię, aby zaprezentować jeszcze raz ten sam repertuar na scenie pod chmurką w Boćkach. Gorąco przywitani przez widownię byliśmy radośni i pełni życia, przez co koncert wypadł śpiewająco. Uraczeni pysznym bigosem wróciliśmy do naszego miejsca noclegu by tam przygotowywać się na kolejny dzień. Szybko okazało się, że jeden z szlagierów krakusowych „Oj sama sama” wzbudzał od poprzedniego festiwalu niemałe emocje wśród członków zespołu „Promni”, więc wychowankowie „Krakusa” niezwłocznie postanowili nauczyć resztę zespołu tego repertuaru reszty zespołu. Dzięki temu nie dość, że pod koniec wszyscy doskonale znali tekst i melodię, to jeszcze dzięki Oli i Michałowi z chóru udało się wymyślić dwie nowe zwrotki.

Kolejny dzień należał już do Beskidu. Zaprezentowaliśmy go na scenie w Szepietowie, która okazała się niesamowicie śliska. Sam pełniący obowiązki kierownika baletu Adaś leżał na parkiecie kilkukrotnie. Do tego dodać należało plączące się pod nogami kable i bardzo małą scenę. Zaraz później kolejny koncert już pod chmurką w Wysokiem Mazowieckiem okazał się bardziej łaskawy – scena była doskonała, a my daliśmy z siebie absolutnie wszystko, i po raz drugi już na festiwalu śpiewaliśmy z wszystkimi piosenkę festiwalową.

Po wszystkim wieczorem czekała na nas impreza integracyjna z przysmakami z grilla i muzyką. Mieliśmy okazję nie tylko potańczyć do największych hitów, ale również zaprezentować nasz stały repertuar taki jak „YMCA”, „Belgijka” czy „Gas, Gas”.

Następny, niestety deszczowy dzień spędziliśmy w Ciechanowcu. Tam udaliśmy się na obiad na szkolnej stołówce, który przypomniał nam wczesne lata dzieciństwa. Mieliśmy tam zaprezentować Kraków na sali gimnastycznej w szkole imieniaRotmistrza Pileckiego. Było to dla nas o tyle ważne, że nasz zespołowy kolega z baletu nosi to samo nazwisko. Jednak nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy czekali na koncert bezczynnie. Musieliśmy w strojach wystąpić na otwarciu koncertu. Czas oczekiwania do suity krakowskiej wynosił jednak potem prawie dwie godziny. W niedalekiej odległości od naszego autobusu, który służył nam za szatnię stał kościół, a w nim odbywał się ślub. Jakie zdziwienie malowało się na twarzach nowożeńców, kiedy wyszli z kościoła, a my, ustawieni w szpaler zaśpiewaliśmy im jak na każdym krokusowym ślubie. 

Nie zapełniliśmy jednak tą przygodą całego czasu, a stojąc pod autobusem zauważyliśmy, że zatrzymuje się obok nas jakiś samochód. Mężczyzna, który z niego wysiadł okazał się pilotem, który towarzyszył  „Krakusowi” wiele lat wcześniej podczas wyjazdu do Włoch. Po krótkim występie specjalnie dla niego i pamiątkowych zdjęciach ruszyliśmy na koncert, a po nim na kolację.

W sobotę, 5-tego dnia wyjazdu ruszyliśmy do Białegostoku. Dzięki naszemu koledze Wojtkowi poznaliśmy cudowną piosenkę o tym mieście, która stała się naszym hitem wyjazdu i sprawiała, że od razu uśmiechaliśmy się radośnie. Na miejscu trafiliśmy do opery, gdzie nastąpiło przywitanie delegacji, rozdanie prezentów oraz krótkie zwiedzenie. Mogliśmy zobaczyć jak wygląda Białystok z dachu ogromnego gmachu budynku. Następnie, kiedy już zobaczyliśmy całą budowlę i zwiedziliśmy jej zakamarki udaliśmy się całą grupą na rynek w Białymstoku, aby trochę odpocząć. O godzinie 0 spotkaliśmy się tam ze wszystkimi zespołami i zatańczyliśmy i zaśpiewaliśmy do utworu Rokiczanki „Oj, zagraj mi muzyko”. Po wszystkim zjedliśmy obiad i udaliśmy się do skansenu na koncert, aby tam zaprezentować Beskid. Przy okazji wykorzystaliśmy sielską scenerię i zorganizowaliśmy małą sesję zdjęciową.

Ostatniego dnia festiwalu dotarliśmy po raz kolejny do Brańska. Tam w strojach beskidzkich przeszliśmy pod pomnik Jana Pawła II, aby złożyć kwiaty i odśpiewać „Barkę”, a następnie na dużej scenie pokazaliśmy tańce górali  beskidzkich. Szybka przebiórka i na scenie zaprezentowaliśmy Kraków. Po zakończonym koncercie nastąpił stały fragment każdego dnia festiwalu – wspólne śpiewanie piosenki festiwalu oraz taniec do „Oj, zagraj mi muzyko”. Po wszystkim znaleźliśmy się w karczmie gdzie po pysznej kolacji złożonej z tamtejszych specjałów odbyła się impreza przy której bawiliśmy się ze wszystkimi zespołami do największych hitów. 

Wszystko co dobre jednak szybko się kończy, więc i wyjazd do Brańska musiał dobiec finału. Następnego dnia spakowaliśmy walizki i po śniadaniu ruszyliśmy autobusem do Krakowa po drodze odwożąc niewielką grupę zespołu z Gruzji (która tydzień wcześniej gościła „Krakusa” w swoim państwie) do Warszawy na lotnisko. 

Przywieźliśmy ze sobą mnóstwo radości, szczęścia i uśmiechu. Pomieszanie zupełnie nowych osób, dla których Brańsk był początkiem przygody z tymi, które swoje w Krakusie już przeżyły i już zdążyły odejść było doskonałe. Młodzi czerpali od starych, a starzy dzielili się chętnie. Byliśmy świetnie zorganizowani, zgrani i na pewno będziemy ten wyjazd wspominać przez długie lata.

Kierownik wyjazdu: Maciej Maksoń
P.O. kierownika baletu: Adam Klimczak
P.O. kierownika chóru: Karol Skiba

Autor:  Jolanta Pabian

Galeria foto: Brańsk 2021